Edie’s POV
Pozwalam sobie wziąć głęboki oddech, gdy drzwi od łazienki się zamykają. Co tu do cholery się stało ?
Wszystko o czym teraz myślę to jego spektakularne ciało. Rany, to było lepsze niż kiedykolwiek mogłam sobie wyobrazić. Jego ramiona, umięśnione i z dobrze widocznymi żyłami.
Biceps i triceps odznaczały się kiedy oparł się o biurko.
Jego szeroka klatka piersiowa i pasek włosków, które są rozmieszczone od pępka w dół. Jest ich wystarczająco by było je dokładnie widać, ale nie za dużo, idealnie wyrzeźbiona linia w kształcie V, która bezpośrednio prowadzi w dół do lekkiego wybrzuszenia, które kryło się pod białym ręcznikiem. Ok, było więcej niż niewielkie. Nie dziwię się czemu jest tak pewny siebie.
A potem, Boże sześciopak, aż musiałam policzyć. Jego ciało jest umięśnione, że mógłby spokojnie zostać modelem i reklamować bieliznę, po prostu jest… doskonały.
I to kiedy przycisnął mnie do biurka, a ja próbowałam oprzeć się mu. Co on w ogóle robił ? Uwodził mnie ? O tak, a mi było tak cholernie trudno zignorować go.
Ale przecież to nie ma sensu – podpowiada mi ten mały głosik w mojej głowie. Przecież się nienawidzimy, nigdy nie zwracał na mnie uwagi, a co dopiero powiedział, że jestem atrakcyjna.
Co by było gdybym nie prosiła go aby się odsunął ? A co jeśli chciałam, żeby zrobił cokolwiek ze mną ?
W mojej głowie pojawiają się wizje wszystkich wspaniałych rzeczy jakie moglibyśmy teraz robić. Te wszystkie pomysły wywołują, że na całym moim ciele rozlewa się przyjemna fala ciepła.
Nagle drzwi od łazienki się otwierają. Weź się w garść, Edie. Justin wychodzi z niej zbierając swoje rzeczy. Po ich odłożeniu wspina się na łóżko i przykrywa się kołdrą.
Patrzę na niego gdy przechodzę obok.
- Zgasić światło ? – pytam spokojnie, stojąc między łóżkami.
- Tak – szepcze zerkając na mnie.
Sięgam do lampki o wyłączam światło. On nadal patrzy prosto na mnie. Powoli udaje się do swojego łóżka.
W pokoju zapanowuje cisza. Światło z lampy, która stoi na parkingu przedziera się między zasłonami, tworząc pasy na suficie.
- Jestem tylko człowiekiem, Edie – jego głos przerywa ciszę.
Waham się przez chwilę, zanim odpowiadam cicho – Jestem tego w pełni świadoma, że jesteś człowiekiem.
- Czasem człowiek nie może nad sobą zapanować, zwłaszcza gdy bywa kuszony.
Patrzę w sufit nie wiedząc co odpowiedzieć. Czuję trzepotanie w żołądku – Justin… musisz uważać na to co mówisz. Nie możesz potem cofnąć tych słów- szepczę.
- Nie, nie mogę ich cofnąć i nie zamierzam.
Zamykam oczy nie wiedząc co zrobić lub powiedzieć. Mój umysł rozciąga się w różnych kierunkach. Część mnie chce mu powiedzieć, żeby się w końcu zamknął. Część chce, żebyśmy dalej rozmawiali. A inna krzyczy na mnie, żebym przeszła do jego łóżka i położyła się z nim.
- Myślę, że powinniśmy iść spać – mój ton jest zaskakująco słaby.
Justin zatrzymuje się przed udzieleniem odpowiedzi i mówi tylko – Dobranoc, Edie.
- Dobranoc – odwracam się do niego plecami i staram się zasnąć.
*-*-*-*
Nie mogłam spać w nocy. Nie ze strachu przed kolejną konfrontacją z nim dzisiaj. Nie dlatego, że muszę wytrzymać z nim jeszcze cztery dni.
Wstaję wcześniej niż wczoraj. Częściowo dlatego, że nie mogę już wyleżeć w łóżku, a także niewielka część mnie pragnie, aby dać mu trochę więcej czasu na przygotowanie niż wczoraj.
Po szybkim prysznicu, ubieram się w czarną sukienkę z rękawem trzy-czwarte. Siłuję się przez dłuższą chwilę z zamkiem, ale nie śmiem pójść do niego i prosić o pomoc.
Włosy układam w luźne fale i nakładam lekki makijaż. Kończę wszystko o godzinie 8:00. Wychodzę z łazienki i widzę cierpliwie czekającego Justina, który ogląda telewizję.
- Um… Skończyłam już… Próbowałam dać ci trochę więcej czasu niż wczoraj.
- Dzięki – wstaje i łapie swoje rzeczy.
Staram się nie złapać z nim dłuższego kontaktu wzrokowego, ale nie mogę się oprzeć kiedy przechodzi obok mnie. Staram się odwrócić wzrok, ale nie potrafię. Ciężar jego spojrzenia powoduje, że miękną mi kolana.
Robię wszystko by wypchnąć myśl z mojego umysłu, że on tam jest teraz nagi pod prysznicem. Ścielę swoje łóżko, sprawdzam czy wszystko mam w torebce i przygotowuję swoje notatki.
Justin wychodzi z łazienki znacznie szybciej niż się spodziewałam. Dziś ma na sobie czarny garnitur i białą koszule z czarnymi krawędziami. Och, to wygląda tak dobrze.
- Mamy jeszcze sporo czasu. Jesteś głodna ? – pyta.
- Bardzooo – przeciągam
- Ja też. Myślę, że zdążymy wziąć sobie po rogaliku i kawie, zanim się zacznie.
- Było by fajnie – mówię, odwracając się by chwycić torebkę.
- Um… twoje… uh – zaczyna się jąkać czym zwraca z powrotem na siebie moją uwagę.
- Co ?
Justin drapie się po szyi i wskazuje na moje plecy – Zamek od twojej sukienki jest uh… nie zapięty do końca – mamrocze.
Moje oczy się rozszerzają, natychmiast się odwracam i podchodzę do lustra. No tak rzeczywiście, zamek jest zapięty tylko do połowy – Myślałam, że zapięłam go do końca – staram się poruszać rękami tak aby zapiąć zamek.
- Och, może ci pomóc ? – pyta stojąc za mną.
Patrzę na jego odbicie w lustrze – Jeśli ci to nie przeszkadza – odpowiadam ostrożnie.
Wszystko dzieje się w zwolnionym tempie. Dotyka mojej nagiej skóry między ramionami, powoli przesuwając zapięciem w górę, a jego oczy są wpatrzone w moje w lustrze.
Drżę przez ciepło jego dotyku, ale nie ośmielam się odsunąć. Układa moje włosy na bok , a następnie jego ręce lądują na moich biodrach. Jest zbyt blisko, znowu. Zbyt blisko bym mogła logicznie myśleć. Stoi jak zamrożony, a jego oddech łaskocze mnie w szyję. Tym wszystkim doprowadza mnie do szaleństwa.
Całą chwilę przerywa brzęczenie jego dzwoniącego telefonu. Wzdycha zabierając ręce i podchodzi do niego by odebrać.
- Mamo – wzdycha z irytacją. Patrzy na mnie, żeby pokazać mi żebym zebrała swoje rzeczy, bo już powinniśmy wychodzić i wskazuje głową na drzwi – Ty zostań, a ja pójdę wziąć coś do jedzenia i kawy – mruczę do niego i wymykam się zanim zdąży mnie powstrzymać.
- Cześć skarbie ! Co tam u was ? – wychodząc słyszę uradowany głos jego mamy.
Justin’s POV
- Wszystko w porządku. Właśnie szykujemy się by zejść na dół.
- A co u Edie ? Nauczyła się czegoś ?
- Zgaduję, że raczej tak.
- Wiem, że między waszą dwójką nie jest zbyt dobrze, ale myślę, że uda wam się zakopać topór wojenny dzięki temu wyjazdowi.
- Staramy się mamo … już jest lepiej – kłamię.
- Chciałabym żebyś był bardziej otwarty dla niej. Ona naprawdę jest dobrą dziewczyną i myślę, że wy dwoje tworzylibyście fantastyczny zespół.
- Zespół? Jej duma nie pozwoli mi w spokoju pracować.
- Nie mówię, że musicie być zawsze partnerami, ale może dzięki niej uda nam się bardziej przykuć uwagę klientów- mówi ostrożnie.
Marszczę brwi z obrzydzeniem – Co ona mogła by zrobić, czego ja nie mogę ?
- Kochanie, nie obrażaj się. Nie mam wątpliwości co do twoich umiejętności. Są na pewno większe niż wuja czy moje kiedykolwiek, ale… po prostu wiem co przyciąga bogatych ludzi.
Milczę przez chwilę. Nie ma mowy.
- Wiem jak działa męski umysł. Jestem w tym biznesie od lat.
- Uh-uh. Nie, nie w taki sposób – mówię.
- Daj spokój. Myślisz, że nie wiem co robiłeś czasami z bogatymi wdowami ? Jestem dumna z mojego przystojnego chłopca. Jesteś inteligentny, uczciwy, a co najważniejsze, masz piękne oczy.
Nigdy nie myślałem, że nadejdzie dzień, w którym moja matka powie mi, że wykorzystuję pociąg seksualny jako jedną ze strategii sprzedaży. Albo, że może patrzeć na fakt w jaki sposób robi to jej syn.
- Mamo, to robi się niezręczne.
- Och, nie bądź taki wstydliwy. Będę potrzebowała kogoś na moje miejsce i Edie jest dokładnie tym czego szukam.
Zamykam oczy mając nadzieję, że to jest sen. Ostatnią rzeczą jaką chcę to Edie na miejscu mojej matki, świecącą oczami do klientów.
- Nie sądzę, że Edie …
- Nie sądzę, że Edie co ? Nie sądzisz, że Edie jest ładna ? Wzięła ze sobą stroje, które razem kupiłyśmy ?
- Wybierałaś jej ubrania ? – jestem w szoku.
- Tak, a co ? Są za małe ? Och Jezu, miałyśmy problem ze znalezieniem jej coś co będzie pasowało. Mały drobiazg.
Kładę rękę na twarzy – Mamo, proszę.
- Zakładał już tą czarną sukienkę ? Miała dostać ja później w jej rozmiarze i jestem ciekawa jak w niej wygląda.
- Tak. Założyła ją dzisiaj – mówię znudzony.
- No… to pasuje ?
- Mamo, nie mam na to czasu – mówię mając nadzieję, że skończy wypytywać, bo nie chce jej mówić jak dobrze Edie wygląda w tej sukience.
- W porządku kochanie, rozumiem. Wystarczy, że będziesz pamiętał co powiedziałam. Zastanów się nad tym. Będziesz zaskoczony tym, co możecie zdziałać we dwoje.
- Ok, zrobię to. Musze iść. Kocham Cię.
- Też cie kocham. Powiedz Edie, że mówię jej Cześć.
Rozłączam się i chowam telefon do kieszeni. Oczywiście nie powiem Edie, że moja mama mówi jej cześć. Nie mam zamiaru nawet myśleć nad pomysłem stworzenia z Edie zespołu, żeby później patrzeć na wszystkich klientów rzucających się na nią jak wygłodniałe psy na mięso.
*-*-*-*
- Wszystko w porządku ? – mówi Edie wręczając mi kawę
- Tak, jest ok – odpowiadam, chcąc odgonić myśl o tym, że moja matka chce ją wykorzystać.
- Um mam dla ciebie rogalika – podaje mi papierową torebkę
Widzę jak patrzy na mnie. Jest o wiele łatwiej mi sprzeczać się z nią. To całe „ bycie dla siebie miłym” powoduje ból w mojej klatce piersiowej. Mogą to być również jakieś uczucia. Dziwne uczucia. Nie jestem pewien czy mi się to podoba.
- Dziękuję – biorę jeszcze od niej kubek z kawą i siadam na fotelu. Następnie zatapiam swoje usta w upragnionej kawie.
Jej spojrzenie zaczyna mnie irytować – Co? – pytam .
Unosi swoje ręce w obronnym geście – Whoa. Spokojnie. Chciałam tylko upewnić się czy wszystko jest porządku. Jak twoja mama ?
- Wszystko z nią ok- garbię się – Tylko myślę, że ona się starzeje.
Edie powstrzymuje śmiech – Co sprawia, że tak mówisz ?
- Chce żebyśmy tworzyli zespół.
Nie odpowiada nic, a to każe mi spojrzeć na nią.
- Oh tak mówiła mi o tym, ale odpowiedziałam jej, że raczej nie będziesz chciał.
- A ty chciałabyś ?
- Jeśli chcesz to mogę po…
- Nie zamierzam do tego dopuścić – przerywam jej.
- Czemu nie ? Nadal nie jestem wystarczająco dobra, aby pracować u twego boku ? – pyta.
- To nie chodzi o to, Edie.
- To o co ? Nienawidzę kiedy owijasz w bawełnę.
Powstrzymuję się żeby nie powiedzieć jej jaki jest prawdziwy powód i co wymyśliła moja matka.
- Nieważne.
- Jesteś najbardziej denerwującym człowiekiem jakiego spotkałam.
Pochylam się i patrzę na nią – Dlaczego ?
- Nigdy nie wiem, co myślisz. Wolałabym żebyś mi mówił wszystko wprost, zamiast czekać aż zgadnę. Nie lubię zgadywać.
- Dlaczego miałbym ci mówić co myślę, jeśli nie wiem jak byłaby twoja reakcja ?
Milczy przez kilka sekund – To dlaczego robiłeś te rzeczy zeszłej nocy, wiedząc jak będę na ciebie reagować ?
Zgryzam wargę, a następnie ją oblizuję przed odpowiedzią - Bo chciałem.
- Chciałeś żebym tak zareagowała ? – szepcze.
Kręcę głową. Patrzymy na siebie przez chwilę.
- Nie chciałem cię zdenerwować.
- Nie zdenerwowałeś mnie. Chcę tylko wiedzieć co by było … gdym była bardziej …
- Śmiała ?
- Co byś zrobił, gdybym była bardzie otwarta w stosunku do ciebie ? – nadal szepcze tonem jakbyśmy planowali jakieś intrygi.
Czuję jak mój oddech jest uwięziony w klatce piersiowej. Powinienem jej powiedzieć ? Powinienem dać jej znać, że nie potrafię kontrolować swojego ciała w jej obecności ? Że nie mogę kontrolować rozpalającego się ogna w moim wnętrzu ?
Otwieram usta, żeby jej odpowiedzieć, ale ona zatrzymuje mnie – Nie odpowiadaj na moje pytanie kolejnym pytaniem. Tylko normalnie odpowiedz mi, Justin.
Patrzę na nią, boje się jej powiedzieć prawdę, bo nie będę miał już nad nią takiej przewagi.
- Cześć ludzie. Spaliście dobrze ? – Głos Scotta przerywa nam. Oboje spoglądamy na niego, a on uśmiecha się do nas szeroko.
- Myślę, że – Edie mówi krótko.
- Uh … Przerwałem wam coś ? – pyta, a jego oczy przemieszczają się między nami.
- Robisz to zawsze – burczę.
Brwi Scotta się unoszą – Wow. Ktoś chyba wstał lewą nogą – mówi wciskając się na fotel by siedzieć obok Edie – Rozumiem, że jest zły o to, że nie mógł obudzić się obok ciebie – Słyszę jak szepcze do niej.
- Uważam, że to nasza sprawa, Panie Kingston – Edie syczy do niego.
- Przepraszam kochanie, po prostu staram się poprawić trochę nastrój. Trudno jest rozmawiać z tobą kiedy masz inne sprawy na głowie.
Wzdycha – Ehh.. dzięki. Masz rację.
- Nie ma za co. Mam nadzieję, że dzisiaj zostaniesz do końca. Szukałem was wczoraj.
Boże, jak ja nienawidzę tego faceta.
- W ciągu dnia Justin może spędzać czas z nami, a wieczorem mam nadzieję, że będziemy już sami – Scott uśmiecha się zadziornie w stronę Edie.
- Ale może też spędzić czas ze mną – mówię.
- Mam nadzieję, że jesteś dość ambitny, prawda ? – odpowiada Edie z cieniem uśmiechu na twarzy i patrzy na mnie.
- Nie bez powodu jestem człowiekiem sukcesu – uśmiecham się do niej i nawiązujemy kontakt wzrokowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz