poniedziałek, 26 grudnia 2016

ŚWIĄTECZNY ROZDZIAŁ



[ NIE MA ON ŻADNEGO POWIĄZANIA Z FABUŁĄ OPOWIADANIA ]


Edie's POV

Powoli schodzę po schodach i udaję się do kuchni po coś do picia, bo niestety na tylko taki powolny chód pozwala mi mój obecny stan. Nie powiem jest to uciążliwe, ale to niedługo się skończy, a mianowicie na świat przyjedzie mała istotka, która jest owocem mojej i Justina miłości.

Jego poczęcie ( tak będzie to chłopiec) było nie planowane, po prostu po naszym szalonym wypadzie do klubu z Megan i Davidem około 10 miesięcy temu, trafiliśmy do mojego mieszkania pijani i do tego Justin był napalony jak cholera.

Mimo moich oporów, uwiódł mnie i z tego pośpiechu zapomniał gumki, a ja miałam udać się do ginekologa po tabletki dopiero za kilka dni, ale jak widać trafiłam tam z innego powodu.

Na początku byłam wkurzona na Justina, bo to przez jego chcice i jeszcze nie byłam gotowa na dziecko, ale potem kiedy zobaczyłam zdjęcia z USG zakochałam sie w tym maluszku.

Justin też za bardzo nie był gotowy na taki krok, ale również po zobaczeniu zdjęć zakochał się, a szczególnie cieszył się kiedy dowiedział się, że będzie to chłopiec. Od razu zaczął urządzać pokój dla małego i planować co będą razem robić kiedy sie urodzi. Wyglądał wtedy tak słodko, chodził z wielkim uśmiechem po pokoju, który ma należeć do Alexa i mówił do siebie.

Kiedy byłam w piątym miesiącu kupiliśmy całkiem spory dom. Bo jak to stwierdził Justin "będziemy mieli teraz jednego członka więcej naszej małej rodziny, więc nie będziemy się upychać w mieszkaniu".

Dom znajduje sie na obrzeżach miasta i Justin nawet nie ma daleko do firmy wuja. Ja niestety jak na razie nie pracuję, a bardzo bym chciała, bo strasznie sie nudzę sama w domu. Czasem wpadnie moja lub Justina mama zajrzeć czy dobrze się czuję i obie przywożą mi przeróżne potrawy, które same spożywały w ciąży i dzięki nim nasze dziecko ma być zdrowe i silne.

W kuchni spotykam Sarę, naszą gosposię, która zjawia się tutaj kiedy trzeba ugotować coś na specjalną okazje, a dzisiaj jest Boże Narodzenie i razem z Justinem wyprawiamy świąteczny obiad, na którym mają pojawić sie rodzice, wujek Eddie z ciocią i nasi przyjaciele Megan i David, którzy od niedawna są razem.

Po przywitaniu się z Sarą i nalania sobie szklanki soku pomarańczowego wychodzę z kuchni, bo jak bym została tam dłużej to zrobiłabym się głodna, a jem teraz za dwóch i zjadłabym te wszystkie pyszne rzeczy, które są już gotowe.

Udaję się do salonu gdzie stoi ogromna choinka, którą ubierałam razem Justinem kilka dni temu, niestety nie mogłam założyć gwiazdy, bo ważę teraz dwa razy więcej i mimo tego że Justin nosił mnie już nie raz to nie chciałam, żeby mnie podnosił, bo choinka jest spora, a ja nie chciałam żeby sobie złamał rękę czy coś od mojego ciężaru. Siadam powoli na kanapie. Włączam telewizor i szukam czegoś ciekawego, ale jako że są święta to leci akurat dużo bajek. Zostawiam na Sherku, bo lubię to bajkę i zaczynam oglądać popijając sok.

Jest już dziesiąta, a Justin jak wyszedł rano, bo musiał załatwić jakąś sprawę, tak nadal go nie ma. Obiecał wrócić szybko, a minęły już ponad dwie godziny.

Nie mówicie mi teraz, że jestem jakaś zrzędliwa, ale stęskniłam się za nim i do tego moje hormony.

Miałam już kilka takich sytuacji, że on wychodził do pracy, a ja po kilku godzinach zaczynałam płakać, bo tęskniłam. Dzwoniłam wtedy do niego i beczałam mu do słuchawki, a on wtedy wychodził z pracy i przywoził mi dużo słodkości. Mówiłam już jak bardzo go kocham? 

Po chwili słyszę dźwięk zamykanych drzwi i w salonie pojawia się Justin z czerwonymi policzkami i płatkami śniegu we włosach. Widocznie zaczęło padać. Och... jak ja dawno nie byłam na dworze, chyba jak była moja ostatnia wizyta u lekarza dwa tygodnie temu. Od kiedy spadł śnieg i jest ślisko na dworze Justin zabronił mi wychodzić samej, bo boi się że coś mi się stanie.

- Cześć kochanie - Siada obok mnie i całuje mnie w czoło.

- Hejjj - przeciągam i przytulam się do niego.

- Jak się czujesz? - pyta głaszcząc mój brzuch. Wiem, że uwielbia to robić, tak jak całować, przytulać i mówić do niego.

- W porządku. Możemy wyjść do ogrodu? Będę ostrożna.

- Dobrze - całuje mnie ponownie w czoło.

Pomaga mi powoli wstać i idziemy ubrać się w kurtki.

Gotowi przechodzimy przez salon i wychodzimy drzwiami tarasowymi do ogrodu. Schodzimy po trzech schodkach i i zaczynamy spacerować po nie dużym ogrodzie. Śnieg nadal pada. 

Siadam na huśtawce, która jest tu odkąd kupiliśmy ten dom i powoli sie bujam. Justin stoi przede mną z wielkim uśmiechem. Następnie klęka i obejmuje mnie w pasie przytulając się do mojego dużego brzucha.

- Kocham was bardzo - mówi patrząc mi w oczy.

- My ciebie też kochamy, Justin - uśmiecham się do niego szeroko, a on ponownie przytula się do mojego brzucha, a ja głaszcze go po włosach. Uwielbiam tą słodką stronę Justina.

Po kilku minutach postanawiamy wrócić do domu, bo robi nam sie już zimno.

Kiedy już jesteśmy w środku to udajemy się do kuchni. Tam okazuje się, że już wszystko jest gotowe. Dziękujemy Sarze za wszystko i przy wyjściu Justin przekazuje jej należną sumę pieniędzy.

Będąc sama w kuchni postanawiam spróbować trochę ciasteczek, które przygotowała Sara. Są bardzo dobre, więc nawet nie zauważyłam kiedy a zjadłam pięć. Nagle czuję jak Justin przytula mnie od tyłu.

- Nie zjedz wszystkich, goście na pewno będą chcieli spróbować i ja też - chichocze całując mnie w szyję.

- Możesz teraz spróbować - odwracam sie do niego i wysuwam w jego stronę ciastko - a gościom nic o nich nie powiemy - dokańczam uśmiechając sie szeroko na co zaczyna się głośno śmiać.

- Ale z ciebie podstępna mamuśka. Chciałaś wszystkie ciastka dla siebie.

- Ejj wcale nie to ten mały bobas - wskazuje na brzuch - chce ciastka.

- Tak, tak najlepiej wszystko zrzucić na małe dziecko, które nawet się jeszcze nie urodziło - dokucza mi.

- Ale to naprawdę on - mówię jak małe dziecko, które przekonać rodziców, że to nie jego wina.

- Oj już dobrze - cmoka mnie w usta - nie powiemy im nic o tych ciastkach - powoli łączy nasze usta w delikatnym pocałunku. Nasze usta ocierają się o siebie i w końcu czuję jego język na moich ustach proszący o dostęp, którego mu nie daję i przerywam pocałunek.

- Ciasteczko? - pytam machając mu ciasteczkiem przed nosem.

- Mówiłem już, że cie kocham? - pyta śmiejąc się.

- Chyba nie - odpowiadam odkładając pudełko z ciasteczkami. Odwracam się do niego z powrotem i zarzucam ręce na szyję.

- Naprawdę? - pyta robiąc minę smutnego szczeniaczka.

- Och... no, dobra mówisz mi to codziennie kilka razy - mówię głaszcząc jego policzek.

- I powiem to jeszcze raz Kocham Cię bardzo mocno, Edie - cmoka mnie w czoło - i ciebie też synku - pochyla się całuje mój brzuch.




*-*-*-*

Po przygotowaniu wspólnie stołu udaliśmy się na górę by się przebrać.

Założyłam na siebie szarą materiałową sukienkę z rękawem trzy- czwarte, która uwydatnia moje kształty jaki i brzuch przy tym nigdzie mnie nie upijając. Justin ubrał czarne spodnie od garnituru i białą koszulę. To wystarczyło by wyglądał perfekcyjnie. Gotowi zeszliśmy na dół, bo za chwilę mieli pojawić się goście.

*-*-*-*

Obecnie siedzimy przy stole i w końcu jemy, bo już myślałam, że dzisiaj nie zaczniemy, po tym jak moja mama i Justina zasypały mnie pytaniami. Moim jedynym sojusznikiem była Megan, która próbowała mnie ratować z sideł mam, bo Justin został porwany do końcika facetów i popijali sobie whisky.

Kiedy wszyscy się najedli przenieśliśmy się do salonu, by wręczyć sobie prezenty.

Ja z Justinem głównie dostaliśmy rzeczy dla dziecka. Zaczynając od słodziutkich ubranek aż po zabawki, a od Megan i Davida dodatkowo dostaliśmy koszulki, ja z napisem " Super Mama " i szkicem kobiety podobnej do mnie, a Justin z " Super Tata " i też ze szkicem mężczyzny podobnego do niego.

Na końcu przyszła pora bym ja wręczyła prezent Justinowi, a był to nieśmiertelnik, który z jednej strony miał datę od kiedy jesteśmy razem, a z drugiej napis " Na zawsze i jeden dzień dłużej " i zegarek, bo poprzedni zepsułam, a on ma obsesję na ich punkcie. Po jego szerokim uśmiechu mogłam wywnioskować, że mu się podoba. Podziękował mi mocnym przytulasem i pocałunkiem w usta.

- Dobrze teraz pora na mnie, za chwile wracam - wyszedł z salonu, a po chwili wrócił z dwoma mężczyznami, którzy wnieśli wielkie pudło.

- O boże, co to jest - pytam wstając z kanapy.

Podchodzę bliżej i oglądam, ale nigdzie nie ma żadnego napisu, bo całe pudło jest oklejone kolorowym papierem i jest przewiązane dużą, czerwoną kokardą.

- Odpakuj i zobacz.

Zaczynam powoli zrywać papier i zaraz widzę kawałek napisu.

- Łóżeczko? - pytam z uśmiechem.

- Tak, ale to nie jest zwykłe łóżeczko - obejmuje mnie w pasie jedną ręką, a ja zrywam dalej papier. To jest łóżeczko, które ostatnio znalazłam przeglądając stronę jednego ze sklepów dziecięcych i zakochałam się w nim.

- Ale skąd wiedziałeś? - odwracam się w jego stronę.

- Ostatnio zasnęłaś z laptopem na kolanach i wyłączając go zobaczyłem, że oglądałaś to łóżeczko - odpowiada.

- Aww... Dziękuję - całuję go w policzek.

- Ale to jeszcze nie wszystko - mówi grzebiąc w kieszeni - Tak więc Umm... - schyla się by uklęknąć, a w moich oczach pojawiają się łzy, bo już wiem co chce zrobić.

- Czy ty Edie Phillips, matka mojego dziecka uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?

Odpowiedź jest oczywista.

- Tak, Justin. Zostanę twoją żoną - odpowiadam, a łzy zaczynają spływać po moich policzkach.

Zakłada piękny pierścionek na mój palec serdeczny, podnosi się się ściera moje łzy.

- Kocham cie - łączy nasze usta w pocałunku. Kiedy my sie całujemy reszta zaczyna bić brawo. Po chwili odrywamy się od siebie.

- Ja też cie kocham Justin - przytulam go.

Byliśmy tak jakby wrogami, ale staraliśmy nie zwracać na siebie uwagi, teraz spodziewamy się dziecka i zostaniemy małżeństwem. Czy to niesamowite? 

*-*-*-*


Rozdział miał się skończyć na sytuacji z ciasteczkami, ale nie mogłam tego tak zostawić i oto jest około 1600 słów. Mam nadzieję, że się podoba :) napiszecie o tym w komentarzu.

PRZEPRASZAM ZA EWENTUALNE BŁĘDY, ALE NIE MAM DOSTĘPU DO KOMPUTERA. SPRAWDZĘ TEN ROZDZIAŁ JUTRO.

JESZCZE RAZ WESOŁYCH ŚWIĄT!!

poniedziałek, 19 grudnia 2016

5: " Jestem tylko człowiekiem, Edie "



Edie’s POV


Pozwalam sobie wziąć głęboki oddech, gdy drzwi od łazienki się zamykają. Co tu do cholery się stało ?

Wszystko o czym teraz myślę to jego spektakularne ciało. Rany, to było lepsze niż kiedykolwiek mogłam sobie wyobrazić. Jego ramiona, umięśnione i z dobrze widocznymi żyłami.

Biceps i triceps odznaczały się kiedy oparł się o biurko.

Jego szeroka klatka piersiowa i pasek włosków, które są rozmieszczone od pępka w dół. Jest ich wystarczająco by było je dokładnie widać, ale nie za dużo, idealnie wyrzeźbiona linia w kształcie V, która bezpośrednio prowadzi w dół do lekkiego wybrzuszenia, które kryło się pod białym ręcznikiem. Ok, było więcej niż niewielkie. Nie dziwię się czemu jest tak pewny siebie.

A potem, Boże sześciopak, aż musiałam policzyć. Jego ciało jest umięśnione, że mógłby spokojnie zostać modelem i reklamować bieliznę, po prostu jest… doskonały.

I to kiedy przycisnął mnie do biurka, a ja próbowałam oprzeć się mu. Co on w ogóle robił ? Uwodził mnie ? O tak, a mi było tak cholernie trudno zignorować go.

Ale przecież to nie ma sensu – podpowiada mi ten mały głosik w mojej głowie. Przecież się nienawidzimy, nigdy nie zwracał na mnie uwagi, a co dopiero powiedział, że jestem atrakcyjna.

Co by było gdybym nie prosiła go aby się odsunął ? A co jeśli chciałam, żeby zrobił cokolwiek ze mną ?

W mojej głowie pojawiają się wizje wszystkich wspaniałych rzeczy jakie moglibyśmy teraz robić. Te wszystkie pomysły wywołują, że na całym moim ciele rozlewa się przyjemna fala ciepła.

Nagle drzwi od łazienki się otwierają. Weź się w garść, Edie. Justin wychodzi z niej zbierając swoje rzeczy. Po ich odłożeniu wspina się na łóżko i przykrywa się kołdrą.

Patrzę na niego gdy przechodzę obok.

- Zgasić światło ? – pytam spokojnie, stojąc między łóżkami.

- Tak – szepcze zerkając na mnie.

Sięgam do lampki o wyłączam światło. On nadal patrzy prosto na mnie. Powoli udaje się do swojego łóżka.

W pokoju zapanowuje cisza. Światło z lampy, która stoi na parkingu przedziera się między zasłonami, tworząc pasy na suficie.

- Jestem tylko człowiekiem, Edie – jego głos przerywa ciszę.

Waham się przez chwilę, zanim odpowiadam cicho – Jestem tego w pełni świadoma, że jesteś człowiekiem.

- Czasem człowiek nie może nad sobą zapanować, zwłaszcza gdy bywa kuszony.

Patrzę w sufit nie wiedząc co odpowiedzieć. Czuję trzepotanie w żołądku – Justin… musisz uważać na to co mówisz. Nie możesz potem cofnąć tych słów- szepczę.

- Nie, nie mogę ich cofnąć i nie zamierzam.

Zamykam oczy nie wiedząc co zrobić lub powiedzieć. Mój umysł rozciąga się w różnych kierunkach. Część mnie chce mu powiedzieć, żeby się w końcu zamknął. Część chce, żebyśmy dalej rozmawiali. A inna krzyczy na mnie, żebym przeszła do jego łóżka i położyła się z nim.

- Myślę, że powinniśmy iść spać – mój ton jest zaskakująco słaby.

Justin zatrzymuje się przed udzieleniem odpowiedzi i mówi tylko – Dobranoc, Edie.

- Dobranoc – odwracam się do niego plecami i staram się zasnąć.



*-*-*-*



Nie mogłam spać w nocy. Nie ze strachu przed kolejną konfrontacją z nim dzisiaj. Nie dlatego, że muszę wytrzymać z nim jeszcze cztery dni.

Wstaję wcześniej niż wczoraj. Częściowo dlatego, że nie mogę już wyleżeć w łóżku, a także niewielka część mnie pragnie, aby dać mu trochę więcej czasu na przygotowanie niż wczoraj.

Po szybkim prysznicu, ubieram się w czarną sukienkę z rękawem trzy-czwarte. Siłuję się przez dłuższą chwilę z zamkiem, ale nie śmiem pójść do niego i prosić o pomoc.

Włosy układam w luźne fale i nakładam lekki makijaż. Kończę wszystko o godzinie 8:00. Wychodzę z łazienki i widzę cierpliwie czekającego Justina, który ogląda telewizję.

- Um… Skończyłam już… Próbowałam dać ci trochę więcej czasu niż wczoraj.

- Dzięki – wstaje i łapie swoje rzeczy.

Staram się nie złapać z nim dłuższego kontaktu wzrokowego, ale nie mogę się oprzeć kiedy przechodzi obok mnie. Staram się odwrócić wzrok, ale nie potrafię. Ciężar jego spojrzenia powoduje, że miękną mi kolana.

Robię wszystko by wypchnąć myśl z mojego umysłu, że on tam jest teraz nagi pod prysznicem. Ścielę swoje łóżko, sprawdzam czy wszystko mam w torebce i przygotowuję swoje notatki.

Justin wychodzi z łazienki znacznie szybciej niż się spodziewałam. Dziś ma na sobie czarny garnitur i białą koszule z czarnymi krawędziami. Och, to wygląda tak dobrze.

- Mamy jeszcze sporo czasu. Jesteś głodna ? – pyta.

- Bardzooo – przeciągam

- Ja też. Myślę, że zdążymy wziąć sobie po rogaliku i kawie, zanim się zacznie.

- Było by fajnie – mówię, odwracając się by chwycić torebkę.

- Um… twoje… uh – zaczyna się jąkać czym zwraca z powrotem na siebie moją uwagę.

- Co ?

Justin drapie się po szyi i wskazuje na moje plecy – Zamek od twojej sukienki jest uh… nie zapięty do końca – mamrocze.

Moje oczy się rozszerzają, natychmiast się odwracam i podchodzę do lustra. No tak rzeczywiście, zamek jest zapięty tylko do połowy – Myślałam, że zapięłam go do końca – staram się poruszać rękami tak aby zapiąć zamek.

- Och, może ci pomóc ? – pyta stojąc za mną.

Patrzę na jego odbicie w lustrze – Jeśli ci to nie przeszkadza – odpowiadam ostrożnie.

Wszystko dzieje się w zwolnionym tempie. Dotyka mojej nagiej skóry między ramionami, powoli przesuwając zapięciem w górę, a jego oczy są wpatrzone w moje w lustrze.

Drżę przez ciepło jego dotyku, ale nie ośmielam się odsunąć. Układa moje włosy na bok , a następnie jego ręce lądują na moich biodrach. Jest zbyt blisko, znowu. Zbyt blisko bym mogła logicznie myśleć. Stoi jak zamrożony, a jego oddech łaskocze mnie w szyję. Tym wszystkim doprowadza mnie do szaleństwa.

Całą chwilę przerywa brzęczenie jego dzwoniącego telefonu. Wzdycha zabierając ręce i podchodzi do niego by odebrać.

- Mamo – wzdycha z irytacją. Patrzy na mnie, żeby pokazać mi żebym zebrała swoje rzeczy, bo już powinniśmy wychodzić i wskazuje głową na drzwi – Ty zostań, a ja pójdę wziąć coś do jedzenia i kawy – mruczę do niego i wymykam się zanim zdąży mnie powstrzymać.

- Cześć skarbie ! Co tam u was ? – wychodząc słyszę uradowany głos jego mamy.

Justin’s POV

- Wszystko w porządku. Właśnie szykujemy się by zejść na dół.

- A co u Edie ? Nauczyła się czegoś ?

- Zgaduję, że raczej tak.

- Wiem, że między waszą dwójką nie jest zbyt dobrze, ale myślę, że uda wam się zakopać topór wojenny dzięki temu wyjazdowi.

- Staramy się mamo … już jest lepiej – kłamię.

- Chciałabym żebyś był bardziej otwarty dla niej. Ona naprawdę jest dobrą dziewczyną i myślę, że wy dwoje tworzylibyście fantastyczny zespół.

- Zespół? Jej duma nie pozwoli mi w spokoju pracować.

- Nie mówię, że musicie być zawsze partnerami, ale może dzięki niej uda nam się bardziej przykuć uwagę klientów- mówi ostrożnie.

Marszczę brwi z obrzydzeniem – Co ona mogła by zrobić, czego ja nie mogę ?

- Kochanie, nie obrażaj się. Nie mam wątpliwości co do twoich umiejętności. Są na pewno większe niż wuja czy moje kiedykolwiek, ale… po prostu wiem co przyciąga bogatych ludzi.

Milczę przez chwilę. Nie ma mowy.

- Wiem jak działa męski umysł. Jestem w tym biznesie od lat.

- Uh-uh. Nie, nie w taki sposób – mówię.

- Daj spokój. Myślisz, że nie wiem co robiłeś czasami z bogatymi wdowami ? Jestem dumna z mojego przystojnego chłopca. Jesteś inteligentny, uczciwy, a co najważniejsze, masz piękne oczy.

Nigdy nie myślałem, że nadejdzie dzień, w którym moja matka powie mi, że wykorzystuję pociąg seksualny jako jedną ze strategii sprzedaży. Albo, że może patrzeć na fakt w jaki sposób robi to jej syn.

- Mamo, to robi się niezręczne.

- Och, nie bądź taki wstydliwy. Będę potrzebowała kogoś na moje miejsce i Edie jest dokładnie tym czego szukam.

Zamykam oczy mając nadzieję, że to jest sen. Ostatnią rzeczą jaką chcę to Edie na miejscu mojej matki, świecącą oczami do klientów.

- Nie sądzę, że Edie …

- Nie sądzę, że Edie co ? Nie sądzisz, że Edie jest ładna ? Wzięła ze sobą stroje, które razem kupiłyśmy ?

- Wybierałaś jej ubrania ? – jestem w szoku.

- Tak, a co ? Są za małe ? Och Jezu, miałyśmy problem ze znalezieniem jej coś co będzie pasowało. Mały drobiazg.

Kładę rękę na twarzy – Mamo, proszę.

- Zakładał już tą czarną sukienkę ? Miała dostać ja później w jej rozmiarze i jestem ciekawa jak w niej wygląda.

- Tak. Założyła ją dzisiaj – mówię znudzony.

- No… to pasuje ?

- Mamo, nie mam na to czasu – mówię mając nadzieję, że skończy wypytywać, bo nie chce jej mówić jak dobrze Edie wygląda w tej sukience.

- W porządku kochanie, rozumiem. Wystarczy, że będziesz pamiętał co powiedziałam. Zastanów się nad tym. Będziesz zaskoczony tym, co możecie zdziałać we dwoje.

- Ok, zrobię to. Musze iść. Kocham Cię.

- Też cie kocham. Powiedz Edie, że mówię jej Cześć.

Rozłączam się i chowam telefon do kieszeni. Oczywiście nie powiem Edie, że moja mama mówi jej cześć. Nie mam zamiaru nawet myśleć nad pomysłem stworzenia z Edie zespołu, żeby później patrzeć na wszystkich klientów rzucających się na nią jak wygłodniałe psy na mięso.



*-*-*-*



- Wszystko w porządku ? – mówi Edie wręczając mi kawę

- Tak, jest ok – odpowiadam, chcąc odgonić myśl o tym, że moja matka chce ją wykorzystać.

- Um mam dla ciebie rogalika – podaje mi papierową torebkę

Widzę jak patrzy na mnie. Jest o wiele łatwiej mi sprzeczać się z nią. To całe „ bycie dla siebie miłym” powoduje ból w mojej klatce piersiowej. Mogą to być również jakieś uczucia. Dziwne uczucia. Nie jestem pewien czy mi się to podoba.

- Dziękuję – biorę jeszcze od niej kubek z kawą i siadam na fotelu. Następnie zatapiam swoje usta w upragnionej kawie.

Jej spojrzenie zaczyna mnie irytować – Co? – pytam .

Unosi swoje ręce w obronnym geście – Whoa. Spokojnie. Chciałam tylko upewnić się czy wszystko jest porządku. Jak twoja mama ?

- Wszystko z nią ok- garbię się – Tylko myślę, że ona się starzeje.

Edie powstrzymuje śmiech – Co sprawia, że tak mówisz ?

- Chce żebyśmy tworzyli zespół.

Nie odpowiada nic, a to każe mi spojrzeć na nią.

- Oh tak mówiła mi o tym, ale odpowiedziałam jej, że raczej nie będziesz chciał.

- A ty chciałabyś ?

- Jeśli chcesz to mogę po…

- Nie zamierzam do tego dopuścić – przerywam jej.

- Czemu nie ? Nadal nie jestem wystarczająco dobra, aby pracować u twego boku ? – pyta.

- To nie chodzi o to, Edie.

- To o co ? Nienawidzę kiedy owijasz w bawełnę.

Powstrzymuję się żeby nie powiedzieć jej jaki jest prawdziwy powód i co wymyśliła moja matka.

- Nieważne.

- Jesteś najbardziej denerwującym człowiekiem jakiego spotkałam.

Pochylam się i patrzę na nią – Dlaczego ?

- Nigdy nie wiem, co myślisz. Wolałabym żebyś mi mówił wszystko wprost, zamiast czekać aż zgadnę. Nie lubię zgadywać.

- Dlaczego miałbym ci mówić co myślę, jeśli nie wiem jak byłaby twoja reakcja ?

Milczy przez kilka sekund – To dlaczego robiłeś te rzeczy zeszłej nocy, wiedząc jak będę na ciebie reagować ?

Zgryzam wargę, a następnie ją oblizuję przed odpowiedzią - Bo chciałem.

- Chciałeś żebym tak zareagowała ? – szepcze.

Kręcę głową. Patrzymy na siebie przez chwilę.

- Nie chciałem cię zdenerwować.

- Nie zdenerwowałeś mnie. Chcę tylko wiedzieć co by było … gdym była bardziej …

- Śmiała ?

- Co byś zrobił, gdybym była bardzie otwarta w stosunku do ciebie ? – nadal szepcze tonem jakbyśmy planowali jakieś intrygi.

Czuję jak mój oddech jest uwięziony w klatce piersiowej. Powinienem jej powiedzieć ? Powinienem dać jej znać, że nie potrafię kontrolować swojego ciała w jej obecności ? Że nie mogę kontrolować rozpalającego się ogna w moim wnętrzu ?

Otwieram usta, żeby jej odpowiedzieć, ale ona zatrzymuje mnie – Nie odpowiadaj na moje pytanie kolejnym pytaniem. Tylko normalnie odpowiedz mi, Justin.

Patrzę na nią, boje się jej powiedzieć prawdę, bo nie będę miał już nad nią takiej przewagi.

- Cześć ludzie. Spaliście dobrze ? – Głos Scotta przerywa nam. Oboje spoglądamy na niego, a on uśmiecha się do nas szeroko.

- Myślę, że – Edie mówi krótko.

- Uh … Przerwałem wam coś ? – pyta, a jego oczy przemieszczają się między nami.

- Robisz to zawsze – burczę.

Brwi Scotta się unoszą – Wow. Ktoś chyba wstał lewą nogą – mówi wciskając się na fotel by siedzieć obok Edie – Rozumiem, że jest zły o to, że nie mógł obudzić się obok ciebie – Słyszę jak szepcze do niej.

- Uważam, że to nasza sprawa, Panie Kingston – Edie syczy do niego.

- Przepraszam kochanie, po prostu staram się poprawić trochę nastrój. Trudno jest rozmawiać z tobą kiedy masz inne sprawy na głowie.

Wzdycha – Ehh.. dzięki. Masz rację.

- Nie ma za co. Mam nadzieję, że dzisiaj zostaniesz do końca. Szukałem was wczoraj.

Boże, jak ja nienawidzę tego faceta.

- W ciągu dnia Justin może spędzać czas z nami, a wieczorem mam nadzieję, że będziemy już sami – Scott uśmiecha się zadziornie w stronę Edie.

- Ale może też spędzić czas ze mną – mówię.

- Mam nadzieję, że jesteś dość ambitny, prawda ? – odpowiada Edie z cieniem uśmiechu na twarzy i patrzy na mnie.

- Nie bez powodu jestem człowiekiem sukcesu – uśmiecham się do niej i nawiązujemy kontakt wzrokowy.

4: '' ... wydaje mi się, że próbujesz zwrócić na siebie moją uwagę. ''



Justin's POV

Otwieram drzwi. Ku mojemu przerażeniu i niepożądanej przyjemności, ona tam jest i klęczy na krzesełku pochylona nad biurkiem, czytając jakieś papiery. Oczywiście wypinając się.

Patrzę na jej soczysty tyłek. Po chwili odwraca się i patrzy na mnie. Natychmiast prostuję się zauważając gdzie patrzę.

Odwracam się i idę do łazienki. Robię wszystko, aby ignorować wspomnienia kiedy widziałem ją prawie nagą pod prysznicem.

To prawda chciałem rzucić jakiś komentarz na temat jej tyłka, ale się powstrzymałem.

W połowie prysznica uświadamiam sobie, że zapomniałem wziąć czyste ubrania. Więc będę musiał ubrać ponownie przepocone ciuchy z siłowni lub wyjść tylko w ręczniku.

Wybieram drugą opcję, bo w końcu czas by pokazać Edie jak wygląda prawdziwy mężczyzna.

Wychodzę spod prysznica i wycieram się trochę ręcznikiem, a następnie owijam sobie go wokół bioder.

Edie nadal znajduję się przy biurku tylko, że teraz ma nogi położone na nim. Nic nie mówi, ale mogę poczuć jej palące spojrzenie na sobie, gdy podchodzę do szuflady komody, stojącej obok biurka.

- Naprawdę? Czy to konieczne? - drwi.

- Co?

- Ty. To- pokazuje ręką na mnie od góry do dołu – Wychodzenie tylko w ręczniku.

- Mogę chodzić bez tego ręcznika jeśli chcesz. Nie mam z tym problemu.

- Oczywiście, że nie.

- A co to ma znaczyć?

Opuszcza nogi na podłogę i staje twarzą do mnie. -To znaczy, ze jesteś egoistą, który myśli że wszystko można dostać po znajomości, bo jesteś bogaty i przystojny.

Powoli na moich ustach pojawia się seksowny uśmiech – Uważasz, że jestem przystojny ?

Nie odpowiada nic, tylko zasysa dolną wargę. Najwyraźniej nie chciała, żebym o tym wiedział.

Celowo podchodzę bliżej i pochylam się nad nią.

Po chwili ciszy tłumię w sobie krótki chichot - Jest ok, Edie. Nie chodzę na siłownię by potem się ukrywać.

- Jeśli chcesz ćwiczyć i pokazywać to wszystkim – wskazuje na mój nagi tors – to porządku rób to dalej, tylko nie przy mnie.

Unoszę brew i patrzę na nią - Dlaczego nie ?

Odsuwa się do tyłu i opiera się o biurko - Słuchaj, nie wiem co chcesz zrobić, ale to na mnie nie działa.

- Nie chcę nic robić. Zapomniałem ubrań na zmianę po prysznicu. Jasne i proste – Uśmiecham się, bo widzę, że Edie jest coraz bardziej speszona.

- Przynajmniej podciągnij ręcznik do góry – wskazuje na zawiązany nisko, wokół moich bioder ręcznik, który odsłania dobrze wyrzeźbioną linie V i szlak ciemnych włosków prowadzący od pępka w dół.

Patrzę na siebie - Czy to ci przeszkadza ? – mówię uśmiechając się i zwracam oczy ku niej.

- Tak - Mówi stanowczo

- No ... co z tobą?

- Co ze mną?

- Co chciałaś uzyskać tym ? – wskazuję na nią.

- Tym ? to moja piżama.

- Gdy jesteśmy w biurze nosisz ubrania, które zakrywają cie od szyi aż do stóp, mogłabyś też nawet nosić worek na śmieci. Ale teraz kiedy jesteśmy tutaj nosisz obcisłe, krótkie spodenki które odkrywają twój tyłek, koszule, które dobrze odsłaniają twoje cycki. To wszystko sprawia, że zastanawiam się, czy robisz to celowo, bo wiesz, że będziemy przez ten tydzień sami – Uśmiecham się zadziornie i krzyżuję ręce na piersi.

Jej oczy rozszerzają się w szoku – Byłam przy założeniu, że będziemy mieli oddzielne pokoje ! Dzięki Bogu, że zabrałam ze sobą coś... bo ja zwykle śpię bez niczego – szybko zasłania dłonią usta, upsss... chyba nie chciała tego powiedzieć.

Mój uśmiech poszerza się, zapewne ukazując moje zęby – Naprawdę ?

- Nieważne – odpowiada i stara się odzyskać nad sobą panowanie by zapewne nic więcej nie powiedzieć.

- Ta rozmowa staję się coraz ciekawsza.

- A co w niej takiego ciekawego ? To moje życie osobiste, a co w nim robię to już nie twoja sprawa.

- Nie jesteś jedyna, która lubi tak spać. To co powiedziałaś tylko potwierdziło moje podejrzenia.

- Jakie podejrzenia ?

- Tak jak mówiłem wcześniej spędzamy tydzień sam na sam, a noszenie takich ubrań i mówienie, że śpisz nago ... wydaje mi się, że próbujesz zwrócić na siebie moją uwagę.

- Nie robię nic takiego ! – krzyczy – Przestań wygadywać takie bzdury. To nie zadziała, Justin.

- Co nie zadziała ? - Uśmiecham się

- Próbujesz sprawiać, że czuję się speszona przychodząc tu i pokazując się tu prawie nago oraz próbujesz mi wmówić, że to ja chcę zwrócić na siebie twoją uwagę i patrzysz na mnie jakby...

- Jakby co ? – pytam podchodząc bliżej.

- Stop – wysuwa rękę przed siebie – Nie stój tak blisko mnie – kieruje swoje oczy na mnie.

- Czemu nie mogę stać tak blisko ciebie ?

- Przestań się tak zachowywać Justin. Wiesz cholernie dobrze jak jesteś przystojny. Staram się zakrywać, bo nie jestem na tyle atrakcyjna i wiem, że dla ciebie to zabawne ....

- Nigdy nie powiedziałem, że jesteś nie atrakcyjna - przerywam jej.

Edie mruga z niedowierzaniem.

- Czy dlatego ubierasz się tak do biura ? - kontynuuje ochrypłym głosem - Nie chcesz, żebym cię zauważył ? Nie chcesz, żebym patrzył na ciebie jak patrzy każdy mężczyzna na kobiety ?

- Może powinniśmy zakończyć tę rozmowę – szepcze, nie chcąc spojrzeć mi w oczy.

Ach tak, uderzyłem w czuły punkt.

- Po prostu chcę wiedzieć dlaczego ukrywasz się przede mną? Nie masz absolutnie czego się wstydzić, Edie -Powoli podchodzę do niej.

Próbuje odsunąć się w tył, ale na przeszkodzie stoi jej biurko. Jej oczy dokładnie skanują moje ciało.

Nigdy nie chciałem posunąć się tak daleko w stosunku z nią, ale nie mogę się powstrzymać.

Do tego kusi mnie przygryzając swoją dolną wargę. Jej ręce zaciskają się mocniej na krawędzi biurka. Odwraca swój wzrok ode mnie i rozgląda się po pokoju.

- Nie musisz się denerwować – mruczę, opierając się pokusie by przejechać palcem tuż nad jej szortami, wzdłuż cienkiego paska jej odkrytego ciała.

- Sprawiasz, że się denerwuję – udaje pisk – Myślę, że już porozmawialiśmy Justin. Proszę ... odsuń się i daj mi trochę miejsca. Nie mogę być z tobą tak blisko.

Wow. Ona rzeczywiście to przyznała.

Patrzę na jej delikatną twarz i pochylam się nad nią całując ją. Smakuję jej soczystych ust, które tylko czekały na to. Jej płochliwa strona jest zaskakująco podniecająca.

Kończę pocałunek cofając się lekko .

Jej oddech jest przyspieszony. Poprawia swoją koszulkę i nadal nie chce spojrzeć na mnie.

- Przepraszam. Nie chciałem abyś poczuła się nieswojo.

- Ok. – Odwraca się ode mnie i zaczyna zbierać swoje rzeczy.

- Nie mogłem nic na to poradzić.

Ona odwraca się powoli w moją stronę – Justin, prosiłam się żebyś się zatrzymał.

Wyrywam się z transu, w którym analizowałem jej słowa – Tak ... w porządku, w porządku... uh, przepraszam – Odwracam się szybko i udaję się do swojej szuflady po ciuchy.

Weź się opanuj Justin. Nie ma mowy, żebym próbował ją uwieść. Co by było potem ? Ona jest inna od tych wszystkich stażystek. Te dziewczyny rzucają się na mnie jak głodne lwy na mięso. Wszystko co muszę zrobić to zabrać je na obiad, zamówić butelkę wina, a ich ubrania będą leżeć na podłodze zanim zdążę odezwać się słowem.

Przychodzą i odchodzą garściami. Ale nie Edie i szczerze mówiąc mam dużo szacunku do niej.

Walczę z chęcią wrócenia do niej. Wiem że moja obecność wzbudza coś w jej osobie.

Po prostu kieruję się do łazienki, czując jak napięcie wisi w powietrzu. Gdy drzwi się zamykają biorę głęboki oddech.

Opieram dłonie na umywalce i pozwalam mojej głowie pochylić się do przodu. To był tylko jeden pełny dzień z nią. Jak mam być spokojny przez resztę tygodnia gdy wiem o niej więcej?

Chcę więcej. Chcę wiedzieć o niej więcej. Więcej ciepła między nami. Chcę być w stanie kontrolować siebie.

Co kuszącego mogłaby mi pokazać ? Jej słodkie, miękkie ciało pod moim. Elektryzujący dotyk jej smukłych palców, które śledzą zarys mięśni na mojej klatce piersiowej.

Smak jej skóry. Moje usta pracujące na jej szyi, schodzące w dół by złożyć słodkie pocałunki na jej piersiach.

Staje prosto, a moje oczy zwracają się na namiot w moich bokserkach. Tak wiedziałem, że tak będzie. Mój mózg nie może zaprzeczyć temu czego chce moje ciało. 


*-*-*-*

Co tutaj się stało?

niedziela, 11 grudnia 2016

3: '' Chłopcy robią głupie rzeczy, gdy nie chcą się przyznać, że coś widzą. ''



Edie's POV

W salonie jest pełno dobrze ubranych kobiet chcących zaimponować innym. Jeśli złapię miejsce przy barze, będę w stanie dostać coś do jedzenia by spożyć to w odpowiedniej ilości czasu. Siadam i patrzę na menu.

Typowy bar szybkiej obsługi. Skrzydełka, quesadillas*, hamburgery. Mogłabym zjeść prawie wszystko co jest w menu, bo ostatni posiłek jadłam wczoraj o tej samej porze, a to wyszystko przez Justina i jego założenia: '' Och, lepiej nie jedz nic przed lotem'' , '' Och, będziemy w hotelu na tyle wcześnie, że zdążymy zjeść coś przed konferencją '', '' Och, weźmiemy coś z automatu ''.

Tak, jest tu automat paczka chipsów i słoik masła orzechowego nie stanowi porządnego posiłku. Mimo, że jestem głodna na razie wybieram tylko sałatkę z kurczakiem. Nie mam potrzeby, by objeść się tłustym jedzeniem i potem siedzieć przez kolejne 3 godziny na konferencji.

Nie mówiąc już o zapachu czosnku lub cebuli lub podobnego odraźliwego zapachu, którego mogłabym nabyć. Ostatnią rzeczą, którą chce zrobić to odstraszyć gorącego mężczyznę, który siedział obok mnie, Jak on miał na imię ? Scott. Zgadza się.

Czy jest coś lepszego niż zły Justin ? Nie. Po prostu to jest mój kolejny sposób by zajść mu za skórę tak jak on mi.

Zamawiam sałatkę i zaczynam przeglądać swoje notatki. Byłam dosyć zaskoczona tym, że Justin dał mi krótką i spokojną odpowiedź na moje pytanie. Spodziewałam się wykładu o tym jak powinnam w końcu zwrócić uwagę na to co się dzieje, a nie chichotać.

Rano wydawał się bardziej poruszony niż zwykle. Może przez to, że nieco zbyt długo siedziałam w łazience. Ale wchodzenie do niej kiedy aktualnie jestem pod prysznicem ? Co zrobiłby gdyby zastał mnie nagą ? Co jeśli zasłona prysznicowa byłaby zbyt jasna ?. Zastałbym upokorzona.

Nie dlatego, że wstydzę się siebie lecz fakt, że mógł zdobyć szansę zobaczenia mnie nago wywołuje u mnie mały niepokój. Nie chcę żeby znał prawdziwy kształt mojej figury. To dałoby mu zbyt dużą władze nade mną.

Na tyle, ile wzgardziłam nim, kilka sprytnie wymierzonych słów i krzywy uśmiech lub dwa dały by mi kilka fajnych faktów przeciwko niemu. Niestety nie chce dać mi takiej możliwości.

Walczę o to od lat, ale sukinsyn po prostu staje się coraz bardziej przystojny w miarę upływu czasu. To naprawdę nie jest fair.

Jest to na tyle złe, że ma te piękne, brązowe ocz, ale nienaganne, malinowe usta to już przesada. Niezliczenie razy tonęłam pogrążona w myślach patrząc na niego z nad dokumentów, żałując, że to tylko długopis jest wciśnięty pomiędzy moje wargi.

Jego prawie brązowe włosy są zawsze bardzo krótko przycięte, ale raz na jakiś czas, bo jest zbyt zajęty, aby je obciąć, pozwala im trochę urosnąć. Ale nigdy do tego stopnie, że będzie musiał sobie je odgarniać z czoła. To właśnie mi imponuje w nim.

Zapomniał się ogolić? Nie ma problemu. To sprawia, że wygląda bardziej dojrzale. Nie ma krawatu? W porządku. Rozpina trzy pierwsze od góry guziki przy koszuli i zakasuje rękawy . Dobrze i nieformalnie.

I to jest wtedy kiedy jest zaniedbany. Nie ważne czy przychodzi ubrany w dres do ważnego klienta.

Wygląda jak pieprzony grecki bóg.

Po prostu muszę się trzymać z dala od niego. Fakt, że jest świadomy tego czyni go jeszcze bardziej zadufanym w sobie, upierdliwym kutasem, który jest wystarczająco dobry, aby utrzymać swoje miejsce i wszystkie kobiece aspekty z jego życia trzyma z dala od biura.

Jeśli tworzę różnicę między mężczyzną i kobietą na tym stanowisku, będzie musiał się rzucić na mnie jak głodujący kot na grubą i leniwą mysz. Nie żeby to była jakaś wielka nagroda, ale on to robi po to żeby przejąć władze nade mną.

To się nie wydarzy.

Sałatka była w porządku. Nie mam wiele do powiedzenia na temat sałaty lodowej i gotowanego kurczaka. Zbieram swoje rzeczy i z powrotem kieruję się do Sali konferencyjnej, przez schodzący się tłum zdaję sobie sprawę, że jest już czas na powrót.

- Hej kochanie, gdzie się tak śpieszysz ? – znajomy głos mnie nawołuje. Odwracam się by zobaczyć Scotta biegnącego truchtem za mną.

- Chcę tylko wrócić na swoje miejsce przed czasem. Jak twój lunch ?

- Mniej więcej dobrze, dopóki nie musiałem siedzieć naprzeciwko Justina- Uśmiecha się.

Oddaje uśmiech. – Wyobraź sobie, że dzielę z nim biuro – mówię spowolniając tępo mojego chodu.

- Nie mogę sobie wyobrazić, dlaczego on nie chce Ci pozwolić prowadzić z nim konferencję.

-Och, on ci tak powiedział ? Nie chciałabym wylądować obok niego. Tak na przyszłość ... dogadujemy się prawie jak lwy i hieny.

- Możesz go zastraszyć – sugeruje Scott.

Pozwalam sobie na głośny śmiech. – Jedyną rzeczą, którą można zastraszyć Justina jest o płata za powrót.

Chichocze tak żebym tylko ja usłyszała. – Nie sądzę.

Scott rozsiada się na miejscu Justina.

– Chłopcy robią głupie rzeczy, gdy nie chcą się przyznać, że coś widzą -Prycham, patrząc czy pióro pisze, abym mogła kontynuować swoje notatki.

- Co to ma znaczyć?

- Justin nie jest tak mężny, jak się wydaje. Wybierając słowa opisujące go " nieustraszony " nie jest jednym z nich.

Scott śmieje się i opiera o fotel. - Wiedziałem że cię lubię.

- Ale jest cholernie dobry w tym co robi- wzdycham.

- No tak, jest z tej samej rangi co ja i niestety nie można się tam dostać bez wiedzy i umiejętności – Scott uśmiecha się.

Odpowiadam takim samym uśmiechem i zaczynam mu się przyglądać – Czy wy konkurujecie między sobą ?

Zakłada ręce na piersi – Tylko on tak myśli.

Ach, kolejny próżny sukinsyn. Co za niespodzianka.

- Widzę, że dobrze się wam rozmawia – nagle słyszymy głos Justina za mną.

- Oh, Justin mówiliśmy tylko o tobie - Scott uśmiecha się do niego.

- Naprawdę ?

- Tak. W rzeczywistości Edie tylko mówiła jak dobrze pracujesz.

- Och, serio? – Justin patrzy się na mnie z lekkim zdziwieniem, a ja wzruszam ramionami. Ostatnią rzeczą, którą chce to żeby był dumny z tego, że ja, jedyna kobieta, która jest odporna na jego urok, mówi mu komplementy.

- Nie słuchaj go – mówię stanowczo.

- Za późno. Będę o tym pamiętał kiedy wrócimy do pokoju i będziesz krzyczała moje imię – uśmiecha się zadziornie.

- Czyli że już się pieprzyliście ? – Scott pyta wyraźnie zdumiony.

- No chyba nie – mówię wygładzając swoją spódnicę.

- Nie bądź taką cnotką – drwi Justin

Wywracam oczami, prostuję się i patrzę na niego z irytacją – Myślałam, że będziemy dorośli w tym tygodniu- uśmiecham się sztucznie - Powinieneś zając miejsce Justin, wszyscy powoli wracają –

Odwracam lekko głowę i widzę jak Justin przewraca oczami i chrząka – No niestety musisz się przesiąść, bo tak jakby tworzymy zespół z Edie, a ty zająłeś moje miejsce - Patrzy na Scotta ze wzrokiem mówiącym mu, żeby podniósł swoją dupę i sobie poszedł.

- A ja lecę solo w tym tygodniu – odpowiada z uśmiechem Scott.

Patrzę na Justina i widzę, że jest wkurzony. Zazwyczaj jest bardzo spokojny i nie pokazuje swoich emocji. Widziałam go kilka razy jak z kamienną twarzą rozmawia z klientami, którzy dzięki niemu inwestują o 20 milionów dolarów więcej.

Kiedy tak mu się przyglądam zauważam, że na jego szyi pojawiły się wyraźnie zarysowane żyły, co oznacza, że nie jest zadowolony z tej oto sytuacji.

Delikatnie pociera palcem wskazującym i kciukiem kącik lewego oka.

Tak, jest mega wkurzony.

Ale po prostu bierze głęboki oddech i rusza by usiąść po mojej lewej stronie.

Zakładam nogę na nogę i biorę swój notatnik by zanotować potrzebne mi informację.

- Jeśli będziesz miała jakiekolwiek pytania to daj mi znać – Scott pochyla się nade mną z uśmiechem.

Mógł być aroganckim dupkiem, ale do cholery jest strasznie gorący. Czarne włosy, które wyglądają jak po dobrym seksie, lekki zarost i duże, brązowe oczy. Nie wspominając już o tym, że pachnie fantastycznie i o dobrze dopasowanym garniturze.

- Dzięki, będę mieć to na uwadze – szepczę.

*-*-*-*

Niestety przez cały wykład nie mogłam się skupić, a wszystko to przez dwa kołki siedzące po obu moich stronach. Justin po lewej, Scott po prawej. Rozciągali swoje nogi poprawiając swoje krocza. Justin wielokrotnie pocierał swoim kolanem o moje. Scott wygładzał swoje dopasowane spodnie i marynarkę od garnituru.

Nie trzeba mówić, że nic nie wyniosłam z tego wykładu, bo to oczywiste. Na szczęście prowadzący poinformował nas, że cały wykład będzie dostępny online.

Trzy bolesne godziny miały zmienić się w cztery.

Nie miałam ochoty dłużej tam siedzieć, a zwłaszcza między Justinem a Scottem i ich konkurencyjnością kolejną minutę, bo inaczej by eksplodowała.

Nie odzywają się wiele do siebie, ale zła energia jest wyczuwalna między nimi. Poza tym potrzebuję trochę czasu w ciszy by spokojnie przejrzeć notatki jakie udało mi się zgromadzić podczas tego wykładu.

Więc wymykam się niespostrzeżenie i idę do pokoju.

Wreszcie, cisza i spokój. Justin lubi jak dużo osób na niego patrzy, więc nie powinno być go nawet przez kilka godzin.

Zamawiam jedzenie do pokoju i zamieniam ciuchy na luźniejsze, a mianowicie koszulkę na krótki rękaw i różowe szorty. Tak, te spodenki są nieco krótsze niż bym chciała, ale nie ma Justina tu w tej chwili. Nawet jeśli wróci to pewnie już skończę.

Wiążę jeszcze tylko swoje włosy w niechlujnego koka na czubku głowy i rozsiadam się na fotelu kładąc swoje nogi na biurko.

Zanim zdążę zareagować drzwi otwierają się szybko i wchodzi przez nie Justin.

- Gdzie do diabła byłaś? - Żąda.

- Wróciłam tutaj. Chciałam znów obejrzeć wykład – odpowiadam nonszalancko gryząc kawałek marchewki.

Marszczy brwi – Przecież byłaś tam. Po co chcesz oglądać to ponownie ?

- Bo...

- Siedziałem obok, więc jeśli miałaś jakieś pytania mogłaś mnie zapytać – przerywa mi.

Bo jesteś seksowny, kiedy pojawia ci się konkurencja.

- Chce nauczyć się go na własną rękę, Justin- odwracam się wzrok na swój tablet i widzę powiadomienie o niskim stanie baterii. Zaczynam rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu ładowarki. Zauważam ją w swojej walizce, która stoi nieopodal nogi Justina.

- Będziesz tu stał całą noc ? – pochylam się nad swoim bagażem.

- Dlaczego nie zostałaś na dole? Naprawdę mogłaś mnie zapytać jeśli czegoś nie rozumiałaś, to był by lepszy sposób, Edie.

Podnoszę się szybko z ładowarką w ręku – Jeśli zapytałabym ciebie to Scott dołączył by się do naszej rozmowy i nie uzyskałabym odpowiedzi na moje pytanie, bo byście zaczęli się sprzeczać kto ma rację. Nie, dziękuję.

Justin prycha . – Nie muszę konkurować z tym idiotą.

Odwracam się zarzucając włosami i przechodzę obok niego – Możesz się opanować ? – pytam pochylając się nad biurkiem w celu podłączenia ładowarki.

Justin pociera swoją twarz we frustracji. – Nie. Myślę, że powinnaś być na dole. Mamy reputację do utrzymania.

Odwracam się do niego z ręką na biodrach – W porządku. Postaram się zostać do końca jutro, a ty wszechmocny Justine Bieberze będziesz odpowiadał na wszystkie moje pytania.

- Nie bądź taką mądralą.

- Nie powinno cie być teraz na dole w barze szukającego jakiejś laski ? – pytam

- Wiesz może powinniśmy po prostu pozwolić Scottowi porządnie cie wypieprzyć. Może ten kij, przez który jesteś taka sztywna w końcu wyjdzie z twojej dupy – odpowiada chowając dłonie do kieszeni swoich spodni.

Czuję jak moje ciśnienie zaczyna rosnąć ze złości – Nic o mnie nie wiesz. Tylko dlatego, że nie pieprzy mnie każdy facet w tym budynku nazywasz mnie świętoszką ? Moje życie osobiste to nie twój cholerny biznes i nie mówiąc już o tym z kim sypiam. A co do twojego „wynajęcia" mnie Scottowi – to nie potrzebuję twojej zgody. W rzeczywistości nie byłby w stanie mnie wydymać, bo przypomina mi ciebie.

- To gówno nigdy nie będzie podobne do mnie.

- Nie będę dyskutować z Tobą więcej. Mam coś do zrobienia – odwracam się z nadzieją, że skończy tą dyskusję.

Rozmowa o seksie z Justinem, to coś, co jest bardzo niewygodne.

- Cokolwiek, Edie. Jesteś niemożliwa – podchodzi do swoich szuflad w komodzie i wyciąga jakieś ubrania, a następnie udaje się do łazienki. Po kilku minutach wraca ubrany w szorty koszykarskie i t-shirt.

- Idę na siłownie – patrzy na mnie ponownie i widzę jak obczaja moje nogi.

Macham ręką na niego – Cokolwiek.

*-*-*-*

Przewraca oczami. Jego mózg mówi mu by nią gardził, ale jego ciało ... Cóż, jego ciało mówi mu, że ma pożreć każdy cal jej ciała jak wygłodniały lew.

Za każdym razem kiedy ją widzi trudniej mu kontrolować samego siebie. Po pierwsze, to właśnie jej skąpa piżama. Potem jest ciasna spódnica i niedopięta bluzka. Teraz obcisłe, różowe spodenki. Po prostu musiał obserwować w nich jej tyłek kiedy pochylała się nad stołem

Na siłowni, która jest pusta ma szansę by wyładować jego frustrację. W rogu zauważa worek treningowy i rękawice. Zakłada je i zaczyna uderzać w niego próbując wyrzucić ze swojej głowy obraz ciała Edie.

Po około godzinie kończy zalany potem. Czuje się trochę lepiej i nieco spokojniej.

Kieruje sie z powrotem do pokoju, w nadziei, że będzie mógł coś zrobić z nią w jej łóżku. Pod przykryciem.


*tortilla

*-*-*-* 


Witam !! Mam nadzieję, że rozdział się podoba i jest zrozumiały :)

Jeśli chcecie być informowani zostawcie do siebie jakiś kontakt ( np. twittera ) 

Do następnego ♡