niedziela, 23 lipca 2017

9: "Dwóch może grać w tę grę "



Edie's POV




Przejście do windy wydaje się dzisiaj dłuższe niż zazwyczaj. Głównie dlatego, że muszę się oprzeć pokusie, by nie zawrócić do pokoju i rzucić się na Justina. Delikatnie spoglądam przez ramię czy wychodzi z pokoju.

Nie robi tego.

Drzwi do pokoju nadal są zamknięte, kiedy drzwi od windy się zasuwają. Pozwalam sobie wziąć głęboki oddech. Całe moje ciało drży. Kolana mam jak z waty. W palcach czuję mrowienie. Uda ściskam z całych sił, by uspokoić pulsowanie między nimi.

Nigdy jeszcze się tak nie czułam. Nigdy. I było o wiele lepiej, niż kiedykolwiek sobie wyobrażałam. Jego usta były niesamowite. Nigdy jeszcze się tak nie całowałam. Podczas tego pocałunku odkryłam w sobie część, o której nigdy nie wiedziałam, a raczej odkrył ją Justin. Wiedział co dokładnie zrobić ,by go pragnęła, do tego jego język, który doprowadzał mnie do szału.

Drzwi windy się otwierają, a ja wychodzę na hol. Od razu uderzają we mnie głośne rozmowy i stukot obcasów. Moje zmysły nadal szaleją. Idę w kierunku Sali konferencyjnej i teraz zdaję sobie sprawę, jak mokre są moje koronkowe majtki. Przypominam sobie, jak ocierał się o mnie. Nie mogę nic na to pomóc, ale w moim umyśle odtwarza się ten sam scenariusz tylko, że jesteśmy bez ubrań. Jego szorstkie, twarde ciało przyciśnięte do mojego, a jego imponująca erekcja pieszcząca moje wejście...

- Oh ! Edie ! Tu jesteś ! – Głos Jeanette przerywa moje marzenia.

- Cześć, Jeanette. Jak się masz? – Uśmiecham się do niej szeroko i pozbywam się Justina z mojego umysłu.

- Wszystko okej, kochanie – Odpowiada mi takim samym uśmiechem, a po chwili na jej twarzy pojawia się zmartwienie – Wszystko u ciebie w porządku ? Bob mówił, że wczoraj na was wpadł i ...

- Tak, wszystko w porządku, tylko trochę bolała mnie głowa, ale Justin o to zadbał – Zapewniam ją.

- Okej, ale jakbyście czegoś potrzebowali, to jesteśmy tu dla was. Chcemy ronić tego dużego chłopca jak naszego syna ...

- Dziękuję, Jeanette, ale naprawdę wszystko w porządku – Uśmiecham się do niej ponownie.
Jeanette patrzy na mnie przez chwilę, a potem się uśmiecha — On jest dobrym człowiekiem, Edie.

- Zaczynam się o tym przekonywać osobiście – Odpowiadam jej.

- Gdzie on w ogóle jest ? Bob i ja zajęliśmy wam miejsca z przodu – Jeanette wskazuje na długi stół w pierwszym rzędzie.

- Powinien tutaj zaraz być.

- Pewnie nadal nie umie zawiązać dobrze krawat, co ? – Nagle obok nas pojawia się Bob.

- Tak, musiałam to zrobić za niego – Śmieje się cicho i staram się ignorować sytuację, która nastąpiła, kiedy zawiązałam mu ten krawat.

- Cóż, miejmy nadzieję, że zaraz się tu pojawi. To pierwsza prezentacja dzisiaj i do tego on ją prowadzi.

- Chodźmy usiąść, bo nie mogę wytrzymać już w tych butach – Jeanette łapie mnie za dłoń i prowadzi do naszych miejsc.

Tutaj jest o wiele bardziej wygodnie. Więcej miejsca na nogi. Jest też miejsce na kubek i notes, a przede wszystkim nie ma tutaj irytujących dupków próbujących się przepchać, by złapać dobre miejsce.

- Gdzie do cholery jest Justin ? – Nagle rozlega się obok mnie szept głównego zarządcy konferencji.

- Zaraz tutaj będzie. Coś się stało ? – Bob szepcze do niego.

- Będzie musiał przedłużyć swoją prezentację o co najmniej pół godziny.

Światła zaczynają powoli gasnąć i rozbrzmiewa cicha muzyka. Zarządca pochyla się i ponownie coś szepcze do Boba.

Odwracam się do tyłu, by rozejrzeć się po tłumie, aż zauważam Justina idącego przez środek sali. Przyglądam się mu, kiedy tak dumnie kroczy pomiędzy tymi wszystkimi krzesłami, aż czuję ponowny ucisk między udami, bo przypominam sobie, jakiego go zostawiłam w pokoju.

Twardego i pulsującego.

Zarządca konferencji, kiedy go zauważa macha do niego. Justin spokojnie przechodzi obok mnie i spotyka się z zarządcą w kącie sali. Mężczyzna szepcze coś do Justina, a on kiwa głową, przyglądając się kartkom papieru, które ze sobą przyniósł. Nagle jego wzrok krzyżuje się z moim. Przez chwilę na siebie patrzymy, a następnie zarządca klepie Justina po plecach, a on rusza w moją stronę.

- Wszystko w porządku ? – Bob szepcze do Justina.

- Tak, wszystko ok. Tylko muszę pomyśleć jak wydłużyć moją prezentację.

Siada na krześle obok i spogląda na mnie. Jego wzrok pali moją skórę na twarzy. Biorę głęboki wdech i się uspokajam.

- Co tak długo ? – Pytam szeptem.

Pochyla się do mnie, a jego oddech łaskocze moje ucho – Nie mogłem tutaj przyjść z erekcją, co nie ?

Odpowiada cicho, a po chwili czuję jego palce przesuwające się w górę mojego uda. Jest na tyle blisko mnie, że nikt raczej tego nie widzi.

- Nie zaczynaj czegoś, czego nie mamy zamiaru skończyć, Panie Bieber – Mruczę do niego i patrzę wyzywająco.

Na jego ustach pojawia się krzywy uśmiech, po czym pochyla się i opiera łokcie o blat stołu.
Nagle rozbrzmiewa głos zarządcy konferencji, więc wzrok wszystkich kieruje się na scenę.

- Jak wszyscy wiecie, dzisiejsze prezentacje mieli prowadzić Justin Bieber i Scott Kingston, ale niestety Pan Kingston nie jest w stanie pojawić się tutaj – Rozbrzmiewa jęk rozczarowania ze strony tłumu, a ja przyglądam się reakcji Justina. Jego twarz aktualnie jest bez żadnego wyrazu, jakby go to nie obchodziło.

- Ale za to Justin zgodził się przedłużyć swoją prezentację – Zarządca kontynuuje – Pan Bieber jest jednym z najlepszych pracowników Bieber Company. Ma zamiar dzisiaj wam pokazać jak bezpiecznie i z korzystnym dla was zakończeniem rozpatrzyć oferty współpracy. Chciałbym wam wszystkim tutaj zgromadzonym przedstawić wielkiego Justina Biebera !

Rozbrzmiewają głośne oklaski. Justin podnosi się ze swojego miejsca i rusza na scenę.

- Dziękuję wszystkim. Usiądźcie, proszę. Mam wam dzisiaj dużo do opowiedzenia – Mówi do mikrofonu Justin. Jestem trochę zdziwiona, że czuje się komfortowo przed takim tłumem. Wszyscy siadają na swoich miejscach, tak jak każe Justin.

- Miałem przedstawić tę prezentację trochę inaczej, ale jak wiecie wynikły pewne komplikacje, więc dzisiaj porozmawiamy, jak ważny jest dla nas klient.

Siedzę wpatrzona w niego i uważnie słucham całej prezentacji. Teraz rozumiem, dlaczego jest taki lubiany i wszyscy go słuchają. Po prostu dobrze wie co powiedzieć i co zrobić by ludzie zwracali na niego uwagę, chociaż bez tego wszystkiego na niego patrzą, bo kto by się oparł takiemu przystojnemu facetowi.

Nagle do mojego ucha docierają z tyłu jakieś szepty – O mój Boże, jaki on jest gorący – Szepcze jakaś kobieta, a po chwili odpowiada jej druga – Mogę tu siedzieć cały dzień i się rozpływać, słuchając jego cudownego głosu.

Powstrzymuję się od odwrócenia do nich i powiedzenia jakiejś docinki. Nie ma mowy, że zamienię się w zazdrosną sukę. Biorę głęboki oddech i ponownie koncentruję się na Justinie, który kontynuuje swoją prezentację i próbuję ignorować kobiet za mną.

- Myślisz, że jest żonaty ? Bo jak na razie nie widziałam obrączki, a ty ? – Odzywa się ponownie jedna z kobiet.

- Czy to ważne ? – Druga odpowiada jej z chichotem.

Nagle moje myśli wędrują w stronę wszystkich stażystek, które Justin przeleciał. Dochodzą do tego jeszcze te dwie laski za mną, a moja zazdrość zaczyna rosnąć. Nigdy nie myślałam, że będę o kogoś zazdrosna. Teraz przyznaję się, że jestem zazdrosna o wszystkie stażystki, które pieprzył.

Ich głupie szepty słyszę przez resztę prezentacji, mimo iż staram się je ignorować. Najbardziej mnie wkurzyły te: „Jak myślisz jaki duży jest ?" lub „Kiedy skończy, idę do niego zagadać, może na coś się załapię".

Śmiało, suko. Leć. Może załapiesz się na szybki numerek w kibelku.

Jego prezentacja trwa półtorej godziny. Idzie mu wszystko tak gładko, bez żadnego wahania
Aktualnie cały tłum stoi i dziękuje mu głośnymi oklaskami oraz gwizdami. Justin jeszcze raz dziękuje i rusza by zając swoje miejsce.

- Dziękuję Justin, było świetnie jak zawsze. Mam nadzieję, że robiliście notatki, bo te wszystkie rady na pewno zaprowadzą was do sukcesu – Zabiera głos zarządca, a Justin zajmuje miejsce obok mnie i poprawia swoją marynarkę.

Spoglądam na niego z uśmiechem.

- Co ? – Pyta również się uśmiechając.

- Jesteś świetny.

- Serio ? – Unosi brwi w zdziwieniu – To chyba pierwsza pochwała z twojej strony po latach.

- No i jeszcze arogancki – Dodaję i zakładam nogę na nogę.

Śmieje się i wygładza swój krawat – Nie arogancki tylko pewny siebie. To wielka różnica.

- Nie byłabym tego taka pewna, przecież to ja musiałam ci wiązać krawat rano.

- Nie odpuścisz mi z tym, co ?

- Nie.

Nagle widzę dłoń, która puka Justina w ramię, a on się odwraca do kobiet, które stoją za nim. W końcu mogę zobaczyć te głupie suki.

- Przepraszam, panie Bieber ... Chciałam tylko podziękować za świetną prezentację – Odzywa się jedna z nich, a ja rozpoznaję jej głos. To ona zastanawiał się jaki duży jest kutas Justina.

- Och, dziękuję. Mam nadzieję, że to wam chociaż trochę pomogło.

- O tak, bardzo pomogła ... jestem Ashley Moore, a to moja przyjaciółka Hailey Baldwin – Wysuwa w jego stronę dłoń, którą ściska. Ta druga rownież to robi.

Zaciskam szczękę, bo nie mogę już wytrzymać tego, jak świeci do niego oczami i głupio chichocze

- Miło cię poznać – Justin uśmiecha się i odwraca swój wzrok na mnie – To jest Edie Phillips, moja współpracowniczka – Również ściskam jej dłoń z fałszywym uśmiechem mówiącym, żeby się odwaliła – Miło mi cię poznać, Edie – Nadal ściska moją rękę.

Unoszę zdziwiona brwi. Wow. Ta suka ma jaja.

W końcu puszcza moją dłoń i ponownie zwraca się do Justina – Chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej od ciebie ... jeśli oczywiście masz czas – Uśmiecha się szeroko do niego i zakręca kosmyk włosów na palcu.

- Uh... - Spogląda na mnie, a ja po prostu wzruszam ramionami i odwracam się od niego.

Dwóch może grać w tę grę.














Wiem, że wszyscy bardzo długo czekaliście na nowy rozdział.

Przepraszam !

Ale niestety dostałam jakiegoś lenia i wena mnie opuściła :((




KTO JESZCZE TUTAJ JEST ??

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz