Edie's POV
-Przykro mi, proszę pani nie mogę nic więcej zrobić. Jeden pokój, dwa łóżka - drobna kobieta z obsługi hotelu powtarza po raz kolejny. Biorę długi, powolny oddech. Jako to nie ma innego pokoju ? Justin miał dokonać rezerwacji dla dwóch pokoi jedno osobowych. Co za idiota.
- Słuchaj, ... - spoglądam na plakietkę z imieniem na jej lewej piersi - Annie - i pochylam się nad ladą - Słuchaj, Annie. Nie mogę zostać w pokoju z tym człowiekiem ... - Wskazuję na Justina, który chodzi nie spokojnie po hotelowym holu grzebiąc w telefonie. - Muszę dzielić biuro z nim i codziennie się powstrzymywać aby nie udusić go. Proszę, musi być jakiś pokój. Nie ważne ile kosztuje. Proszę sprawdź jeszcze raz.
Recepcjonistka bierze oddech i niechętnie zaczyna wpisywać coś do komputera . - Aktualnie mamy dostępny tylko apartament prezydencki.
- A ile to kosztuje ? - Pytam z nadzieją. Po prostu nie wytrzymam dłużej z tym głupcem.
- Pięćset dolarów - odpowiada recepcjonistka. -Na cały tydzień? Wezmę go! . - Nie proszę Pani. Na jedną noc. Zaczęłam rozważać za i przeciw, bo w końcu płacąc za to tak czy inaczej stracę wszystkie pieniądze jakie ze sobą wzięłam.
Wzdycham. Jestem zmęczona, głodna i poirytowana. Jest 1 w nocy, a konferencja rozpoczyna się o godzinie 9.
- Co się dzieje? Nadal nie ogarnęli tego bałaganu ? - Głos Justina za mną spływa z tyłu mojej szyi niczym świeżo pęknięte jajo.
Przewracając oczami, obracam się do niego. - Nie. Wiedziałam, że nie powinni tego zostawiać tobie. Co myślałeś?.
- Robię to cholerstwo cały czas, Edie. Każda konferencja. Dzwoniłem, zrobiłem rezerwacje dokładnie w tym hotelu. Mają moje informacje zapisane. Wszystko, co musisz zrobić, to dać im moje imię i skonfigurować to. - Mówi nonszalancko i odwraca się do recepcjonistki z uśmiechem. - Czy sprawdzisz rezerwacje znowu, kochanie? Wiem, że możesz znaleźć coś dla mnie. - Mruczy do niej z krzywym uśmiechem.
Fuj, co za kobieciarz. Właśnie dlatego nie mogę go znieść. Słodki uśmiech, trochę gotówki i może mieć każdą kobietę. - Och, na pewno Panie Bieber .- Chichocze nieśmiało i znowu zaczyna wpisywać coś do komputera.
Patrzę tylko na niego i jego denerwujący uśmieszek. Jeśli nigdy nie chciałam nikogo uderzyć tak teraz ma ochotę mu przywalić. Unosi brew, gdy spogląda na nią. - Co teraz? - Wzdycha.
- Jesteś niewiarygodna, wiesz o tym? - krzywię się na jego słowa. -Powiedziano mi, że od czasu do czasu, ale nie sądzę, że to w tym samym kontekście. -Puszcza oczko. Chowam twarz w dłoniach z gburowatą miną. Tylko nie odzywaj się do niego więcej. Będzie to powodować większą frustrację.
-Mam rezerwację pod Justin Bieber i Eddie Bieber. Podczas Twoich ostatnich kilku wizyt miałeś zarezerwowany jeden pokój dla dwóch osób. Być może rozmawiałeś z pracownikiem, który myślał że chcesz ten sam pokój.
Oczy Justina rozszerzyły się. - Ach, wujek Eddie ... to prawda. Myślałem, że to on przyjedzie na konferencję kiedy robiłem rezerwację. A kiedy okazało się, że przyjdziesz to zadzwoniłem, że zachodzą zmiany. Musieli zostawić to samo ...
-Jestem nazwana twoim wujkiem. Do cholery.
Zawsze uwielbiałam najlepszego przyjaciela ojca, Eddie Bieber i zawsze będę wdzięczna za danie mi pracy w agencji Bieber. Ale, do czynienia mam z jego nieprzyjemnym siostrzeńcem co jest zupełnie inną historią.
- Przepraszam Panie Bieber, ale cały hotel jest zarezerwowane dla konferencji. - Annie przerywa.- A co z apartamentem prezydenckim ? On może sobie na to pozwolić. - dodaje.
- Nie płacę za to. - Drwi. -Dlaczego nie? Możesz sobie na to pozwolić.- ponownie dodaje. - Nie o to chodzi. Nie płacę $500 żeby po prostu spać. -Wiedziałeś, że był dostępny przez cały czas ?! -krzyczę. - No tak, ale ... Pomyślałem, że będzie coś innego wolne - wzrusza.
Zaczął we mnie buzować czysty ogień. Muszę usunąć się z jego obecności, zanim popełnię przestępstwo.- Ok. Daj mi klucz. Poradzę sobie z tym już. - Recepcjonistka wsuwa klucz ,a ja porywam go i wybiegam bez słowa.
- Pewnie Edie, zajmę się resztą. - Justin domaga się za mą. - Pieprz się, Justin. - odpowiadam wchodząc do windy.
****
Gdy widzę łóżko, uspokajam się nieco. Wszystko czego chce to spać. Po późnym locie i jazdą taksówką z Justinem, miękkie ciepłe łóżko jest jak niebo.
Normalnie, rozebrałabym się do zera, ale nie w tym tygodniu. Wygrzebuję z torby dresowe szorty i koszulkę. Kiedy przebieram się w łazience, słyszę trzask drzwi. Mam nadzieję, że po prostu pójdzie spać.
Nie. Słyszę jak włącza telewizor i jęk, kiedy kładzie się na jednym z łóżek. Biorę głęboki oddech i wychodzę. Natychmiast się irytuje. Położył się na łóżku najbliżej łazienki, więc które łóżko będzie moje?.
- Chodź, Justin. Po prostu chcę iść spać. - Mówię zapinając bagaż.
- No, czekaj. Chcę tylko zobaczyć wyniki hokeja. - Mówi, gdy jego oczy wędrują od telewizora do mnie.
- Jesteś na moim łóżku. - Mówię z ręką na biodrze. Jego piwne oczy powoli skanują moje ciało od góry do dołu, powodując przemyślenia czy aby na pewno podjęłam dobrą decyzję pakując takie krótkie spodenki.
- Tam masz łóżko. - Wskazuje na łóżko obok okna.
-To obok okna. Nie chcę spać obok okna.
Burczy pod nosem i zatacza się na równe nogi. - Cóż, chyba nie pójdziesz spać, księżniczko - mówi pokazując na łóżko.
- Nie bądź mądralą. Położyłeś tam swoje rzeczy. - Mówi trując mi drogę do łóżka swoją szeroką i solidną posturą.- Czy przenieść? Boże, dlaczego wszystko tak mi utrudniasz ? - Położyłam się na łóżku.
- To będzie długi tydzień- Mówi, odwracając się plecami, gdy rozpina swoją czarną koszulę, francuski mankiet.- To twoja wina, Justin. - krzyczę, ciągnąc kołdrę pod szyję. -To co się dzieje, to jedno wielkie gówno. Dlaczego nie możemy po prostu zakończyć tego jednego prostego zadania?.
- Dobra, przestań mówić do mnie jak jakieś dziecko.- stwierdza stanowczo, odpinając spinki od rękawów koszuli.- Rozumiem, że nie wyszło tak jak chcieliśmy, ale nie można zapomnieć, ile razy uratowałem ci dupę? Ile razy wkroczyłem i uratowałem sprawę za ciebie? Chciałbym, żeby to było jeden raz. Albo ta praca jest zbyt trudna dla ciebie?.
Ocieram twarz. - Ok, jestem zmęczona i mamy długi dzień jutro.
- No to proponuję się przespać.- Warczy, kierując się do łazienki.
****
Alarm zadzwonił o 7.Nie spałam już jakiś czas. Patrząc na drugie łóżko, widzę nadal śpiącego Justina. Jego duże ciało rozciągnięte jest w poprzek materaca.
Postanawiam go nie budzić i dać mu trochę luzu. Spokojnie wybieram czyste ciuchy, bieliznę i udaje się do łazienki. Pod prysznicem otula mnie ciepła para, czuję się dobrze zmywając brud z wczoraj.
Może ta rezerwacją była nieco trudna dla niego. To był błąd powierzając mu wszystko, ale przynajmniej są dwa łóżka. Myśl dzielenia z nim łóżka przyprawia mnie o mdłości. Znam go praktycznie całe życie, ale gardzę nim w 99%.
Jego matka i wuj przejął Bieber Agencję w 1985 roku od dziadka, który zbudował firmę cegła po cegle. Wujek Justina Eddie był najlepszym przyjacielem mojego ojca i moim imiennikiem. Co za fantastyczny człowiek. Nigdy nie miał dzieci, ale traktował mnie tak, jakby była jego własnym. Kiedy zaproponował mi stanowisko kiedy ukończyłam studia, nie wahałam się.
To znaczy, dopóki nie okazało się, że jego bratanek był zarozumiały i również tam pracował.
- Nawet nie zauważysz, że tam jest. - Tak, jasne.
Zostałam dzieląc biuro z nim w ciągu ostatnich 8 lat. Jeśli on będzie po prostu trzymać zamknięte te usta to nie będzie tak źle. Robi doskonałą pracę. Jest mądry. I tak, jest cholernie atrakcyjny ... dopóki para cycków przecina mu drogę. Potem po prostu zamienia się w tego podłego, aroganckiego. Jak to wszystko co możesz jeść w formie bufetu.
Spłukuje szampon z włosów i pozwalam by mydliny spływały po moim ciele. Jakbym tylko mogła zostałabym tam cały dzień, dysk natryskowy masuje mi plecy, a ciepło wygładza napięcie.
Nagle Justin wchodzi do łazienki i podnosi klapę od sedesu.
- Justin! Nie masz nic przeciwko? - krzyczę zza zasłony.
- Co do cholery robisz tutaj? Mam ostatnie 20 minut.
- Chryste myje włosy! - Stawia pokrywę w dół . - Zrobiłeś to celowo, ty ośle!
- Oj, przepraszam- mówi patrząc na zasłonę prysznicową. Nigdy nie rozumiałam , dlaczego hotele korzystają z tego rodzaju zasłon prysznicowych. Jasnożółte, a od góry pasek koloru przezroczystego plastiku.
- Siła przyzwyczajenia, tak myślę. - Stoi nadal, patrząc na mnie przez cienką tkaninę. Od razu czuję zagrożone. Wiem, że nigdy nie próbował niczego na mnie, ale to wciąż niepokojące.
- Dobrze, jeśli nie masz nic przeciwko, chciałabym skończyć prysznic.
- Oczywiście.- wychodzi ze swoim popisowym uśmieszkiem.
****
Hejka ! Co o tym myślicie ?
Hejka ! Co o tym myślicie ?
Całkiem fajny jak początek ale mógłby być dłuższy i bardziej rozwinięty, mogłabyś dodać w rozdziałach jeszcze perspektywe Justina pomyśl nad tym.
OdpowiedzUsuńna pewno taki się pojawi :)
Usuń